Planowana ustawa o kredycie mieszkaniowym #naStart może nie wejść w życie nawet do końca tego roku, a jednocześnie zakładane przez rząd udzielenie w ramach tego programu 100 tys. kredytów w l. 2024-2025 będzie trudne do zrealizowania, ocenia ekspert JLL – housing strategy advisor Kazimierz Kirejczyk.
„Najwyraźniej część firm pokłada duże nadzieje w kolejnym programie rządowym. Oby nie za duże. Może się bowiem okazać, że kredytów #na Start może w tym roku w ogóle nie być. Wprawdzie projekt ustawy znalazł się w harmonogramie prac rządu w II kwartale, ale oznacza to dopiero początek drogi legislacyjnej. Potem Sejm, Senat, znowu Sejm i Prezydent. Szanse na dotrzymanie terminu 1 lipca wydają się być niewielkie” – czytamy w komentarzu eksperta.
W ub. tygodniu w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów podano, że rząd planuje przyjąć projekt ustawy o kredycie mieszkaniowym #naStart w II kw. br. Nowy kredyt zastąpi m.in. program „Bezpieczny kredyt 2%” (BK2).
„Na tle liczby udzielonych kredytów 'BK2′ (ok. 90 tys. w osiem miesięcy) zapowiedzi, że nowych kredytów będzie w ciągu dwóch lat dużo więcej – bo 100 tysięcy – brzmią, dyplomatycznie pisząc, nielogicznie. Poprzedni rząd ustawił dość wysoko poprzeczkę liczby kredytów, ale także – w konsekwencji tej liczby – znacznie zwiększył zapotrzebowanie na środki na dopłaty. Czy w tej sytuacji w tegorocznym budżecie w ogóle znajdą się środki na nowy program? Tego dziś nie możemy być pewni” – napisał dalej Kirejczyk.
Według niego, pewnym pomysłem byłoby takie skonstruowanie programu, aby dopłata do przeciętnego kredytu była jak najniższa.
„Wówczas można by mówić o sukcesie w postaci dużej liczby kredytów, osiągając to niższym kosztem niż poprzednicy. I tak właśnie program jest dziś skonstruowany. W programie BK2 dominowali wśród kredytobiorców single, ale nowy program jest dużo mniej atrakcyjny dla singli niż program BK2. Oprocentowanie kredytu jest podobne, ale dużo niższa kwota, od której naliczana będzie dopłata. Siła wsparcia popytu na nowe mieszkania będzie raczej słabsza od BK2 – w relacji do rocznej sprzedaży, bo w kilkuletniej perspektywie będzie to zależało od tego, jak długo nowy program będzie działał” – argumentował ekspert.
W miarę jak będzie się odsuwać termin uruchomienia programu, będziemy mieli do czynienia z wydłużaniem się okresu wyczekiwania, i to zarówno po stronie nabywców jak i deweloperów. W dodatku trudno dziś mieć pewność co do ostatecznego kształtu ustawy. Gdyby, czego w obecnym projekcie nie ma, pojawił się w niej jednak w jakiejś formie limit cenowy, czy to w postaci ograniczenia ceny metra kwadratowego, czy łącznej ceny za lokal, miałoby to istotny wpływ na geografię podaży lokali kwalifikujących się do zakupu z programu, wskazał także.
„Przy tym trzeba zauważyć, że oczywiście podpisanie umowy rezerwacyjnej przez nabywcę przed ostatecznym zakończeniem procesu legislacyjnego ustawy jest mniej ryzykowne, niż uruchomienie sprzedaży przez dewelopera. Powoduje to naturalne napięcia w segmencie tańszych lokali pomiędzy szybciej rosnącym popytem, a wolniej reagującą podażą” – zauważył Kirejczyk.
„Dobra wiadomość – z perspektywy dewelopera – jest taka, że ten 'zniknięty popyt’ tak naprawdę nie ginie bezpowrotnie. Większość potencjalnych nabywców jedynie się przyczaja, czekając na nowy program, na niższe ceny, na lepsze warunki. Chyba, że ich potrzeby zostaną zaspokojone w inny sposób. Przy szacowaniu potencjalnego wpływu nowego programu kredytów #na Start na popyt trzeba bowiem zauważyć, że zerowe oprocentowanie i brak 'warunku pierwszego mieszkania’ dotyczyć ma tylko rodzin 2+3. W praktyce w przypadku dużych miast z najwyższymi cenami może to mieć neutralny lub nawet negatywny wpływ na popyt na największe mieszkania” – napisał dalej.
Rząd zakłada, że w latach 2024-2025 zostanie udzielonych do 100 tys. kredytów mieszkaniowych #naStart, przy założeniu, że średnia kwota kredytu w każdym roku realizacji programu, wyniesie 410 tys. zł.
Źródło: ISBnews