Przetaczająca się przez świat pandemia koronawirusa mocno zmieniła układ sił w gospodarce. Niektóre segmenty rynku zanotowały niespotykane wcześniej wzrosty, a inne stanęły na krawędzi bankructwa. Jak kształtuje się obecna sytuacja firm w Polsce?
Nie jest źle, ale…
Sytuacja gospodarcza w Polsce na pewno jest daleka od ideału, jednak warto odnotować, że względem wielu innych rynków w Europie, radzimy sobie w miarę dobrze. Gdyby pandemia zakończyła się już po pierwszej, wiosennej fali zachorowań, to nie byłoby zbyt dużym nadużyciem stwierdzenie, że przeszliśmy przez korona-kryzys niemal suchą stopą.
Już od kwietnia-maja dało się zauważyć duże odprężenie. Był to też czas, kiedy zawieszane na czas lockdownu biznesy powoli były przywracane do rynkowych realiów. Tylko w maju właściciele ponad 20 tysięcy firm zadecydowali o wznowieniu działalności. W tym samym czasie zawieszono i zamknięto 11487 biznesów.
Apogeum powrotu do normalności przypadło w Polsce na czerwiec, lipiec i sierpień. Dobrze widać to na wykresach, które pokazują zmiany statusu firm. Dane tego typu cyklicznie publikuje największa baza firm w Polsce – ALEO.com.
Obserwując zmiany na rynku, można dostrzec jedną, główną tendencję. To właśnie w miesiącach wakacyjnych ilość wznowień stale przewyższała liczbę likwidowanych lub zawieszanych przedsiębiorstw. Przykłady na potwierdzenie tej tezy, to segment edukacji pozaszkolnej, branża dentystyczna, taksówkarska, a nawet wyjątkowo mocno poturbowane przez COVID-19 firmy działające w turystyce.
Podział na strefy to symboliczny koniec odrabiania strat
Granicą „normalności” był czas wyborów prezydenckich. Polacy zdążyli jeszcze w miarę bezstresowo odetchnąć na urlopie wakacyjnym, a już pod koniec wakacji pojawiły się symptomy, które jednoznacznie wskazywały na to, że COVID-19 jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Pojawiły się strefy żółte i czerwone, a wraz z nimi zaczęły powracać obostrzenia. Właśnie w tym czasie ilość wznawianych działalności gospodarczych w kraju, znów zaczęła maleć. Co gorsza, pojawiły się kolejne likwidacje działalności, a wraz z nimi, powoli postępował wzrost bezrobocia.
Doskonale odzwierciedla to branża gastronomiczna, która w obecnej pandemii może uchodzić wręcz za papierek lakmusowy, prezentujący realny wpływ obostrzeń na wolny rynek. W czerwcu odnotowano 774 wznowienia biznesów przy 296 zawieszeniach lub zamknięciach. W lipcu mieliśmy już tylko 174 wznowienia i 166 zawieszeń lub likwidacji.
Druga fala zmiotła wielu przedsiębiorców z rynku
Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, wiosenny lockdown firmy zniosły zaskakująco dobrze z bardzo prozaicznej przyczyny: zdecydowana większość z nich miała oszczędności, które pozwoliły przetrwać dwa miesiące. Spodziewano się, że po tym czasie gospodarka zacznie wracać do normy.
Mało kto przewidział wtedy efekt pełzającej pandemii, czyli takiej, która stale utrudnia życie. Wraz z wprowadzaniem choćby niewielkich obostrzeń, niektóre segmenty rynku w naturalny sposób traciły czas niezbędny na odbudowę finansów.
Kolejne odsłony tarczy finansowej pomagały, jednak dziś wiemy już, że pomoc często była spóźniona i niedopasowana do oczekiwań przedsiębiorców. To kolejny czynnik, który zaważył na nieprzygotowaniu wielu firm do drugiej, jesiennej fali zachorowań.
Gdy w listopadzie staliśmy na krawędzi wprowadzenia drugiego lockdownu, było widać jak na dłoni, w jakim stanie znalazły się niektóre segmenty gospodarki. Zamknięto lub wstrzymano działalność 1595 firm restauratorskich, a otwarło się ich zaledwie 99.
W tym samym czasie zamknięto 162 siłownie, a otwarto zaledwie 32 firmy z tego segmentu rynku. Mocno dostało się też przedsiębiorstwom ze świata kultury i sztuki, taksówkarzom, fizjoterapeutom oraz – co może zaskakiwać – dentystom, którzy mogą świadczyć swoje usługi, jednak w podwyższonym reżimie sanitarnym.
Jak będzie wyglądać sytuacja firm w pierwszym kwartale 2021 roku?
Po raz pierwszy od długiego czasu widać światełko w tunelu. W tym samym stopniu jest ono widoczne dla pracowników zatrudnionych na etacie, co dla biznesu. Wiemy, że mamy już dopuszczone i zamówione szczepionki na COVID-19.
Kluczowym czynnikiem, który może przywrócić w Polsce wzrost gospodarczy, jest oczywiście odsetek osób, które zdecydują się zaszczepić. Zgodnie z pierwszymi szacunkami, odporność populacyjna może wystąpić przy 70% zaszczepionych. Jeśli uda się osiągnąć ten próg, to rząd zniesie obostrzenia, a co za tym idzie, firmy znów zaczną się otwierać. Jeśli nie uda nam się osiągnąć tego progu, należy raczej przygotować się na kolejną falę pełzającej pandemii, która w konsekwencji może doprowadzić do trwałych zmian na rynku i – w pewnym sensie – pchnąć nas w zupełnie nową rzeczywistość gospodarczą.
Materiał Partnera