Inwestorzy na światowych rynkach zaczną dostrzegać w I połowie tego roku problem z perspektywą obniżenia się rentowności spółek, co w II połowie roku może zostać wzmocnione obawami o przejście globalnej stagflacji w recesję. Dla polskich małych i średnich spółek bieżący rok nie będzie tak dobry, jak ostatnie dwa lata, bowiem redukcja marż jest nieunikniona, uważa dyrektor departamentu inwestycji Investors Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych Jarosław Niedzielewski.
Według zarządzającego, próba oszacowania zachowania głównych rynków i aktywów w bieżącym roku jest zdecydowanie większym wyzwaniem, niż budowanie prognoz na 2021 rok.
Jak wskazał, pierwszy – na razie mniej prawdopodobny scenariusz – zakłada odrodzenie sektora usług po dwóch latach słabości, prowadząc do dalszego wzrostu cen. W takiej sytuacji akcje i surowce powinny kontynuować trend wzrostowy, ze szczególnym uwzględnieniem spółek typu value, finansowych, konsumpcyjnych i usługowych.
W drugim scenariuszu – według niego, bardziej prawdopodobnym – trendy z ubiegłego roku mogą się odwrócić. Inwestorzy mogą zacząć np. w II połowie roku dyskontować przejście z okresu stagflacji roku 2022 w recesję roku 2023, a tym samym – z hossy w bessę, z najwyższej od dekady inflacji w niemal deflację. Coraz bardziej widoczne symptomy globalnej stagflacji, która może przejść w recesję wskazują na ryzyko znacznego spadku zyskowności spółek giełdowych. Taki scenariusz nie jest brany pod uwagę przez inwestorów, a – w jego ocenie – jest to bardzo realne zagrożenie.
„Mamy niespokojny początek tego roku, może być on zdecydowanie bardziej burzliwy niż lata, które dla Wall Street okazały się dobre. Większość strategów na zagranicznych rynkach twierdzi, że w tym roku możemy liczyć na kolejne 8-10% wzrostu, że rynkowi się to należy, bo wzrost zysków w spółkach będzie kontynuowany. Z tą tezą chciałbym polemizować. Trzeba brać pod uwagę, że ten rok nie skończy się powtórką wzrostów, być może rynek będzie w okolicach zera, a także na minusie, na to wskazuje kilka elementów historycznych” – powiedział Niedzielewski podczas konferencji online.
„Stagflacja już jest i będzie postępować. W tym momencie jest kluczowe pytanie: co będzie po stagflacji. To są scenariusze na ten rok – jeden – mniej prawdopodobny – sektor usług jest nadal zamknięty pod władaniem lockdownów, wartość usług – czy w USA czy w całym świecie nie jest na poziomie sprzed pandemii, ale konsumpcja dóbr jest wyżej. Jeżeli będzie wielka normalizacja, usługi wrócą na swoje miejsce – transport lotniczy, restauracje, kina, wycieczki – jeśli zostaną otwarte, to będziemy mieli do czynienia z dalszą ekspansją gospodarczą” – powiedział Niedzielewski.
Jak dodał, dobry scenariusz dla rynków akcji oznacza słaby scenariusz dla rynków obligacji, kiedy sektor usług „dostanie boostera” i tam się dopiero inflacja zacznie objawiać w wielu miejscach.
„To jest scenariusz pozytywny dla giełdy – inflacja będzie wysoka, będzie się utrzymywała przez kolejne kwartały, bardzo dobry dla surowców i złota. Ale bardziej prawdopodobny scenariusz jest oparty na historii, zawsze – patrząc na ostatnie dekady gospodarki USA – kończyło się przejściem stagflacji w recesję, a to oznaczałoby przejście na rynku akcji do bessy z dekadowej hossy” – powiedział.
Dodał, że inwestorzy z ostrożnością podchodzą do rekordów na światowych giełdach. W obliczu stagflacji rodzi się niepewność.
Według niego, w I poł. tego roku inwestorzy zaczną dostrzegać problem z perspektywą obniżenia się rentowności spółek, co w II połowie roku może zostać wzmocnione obawami o przejście globalnej stagflacji w recesję.
„Moim zdaniem, oni są zdezorientowani, bo w ubiegłym roku nie sprawdziło się nic poza tym, że będzie hossa, wzrost gospodarczy; nikt nie uważał, że SP urośnie o prawie 30%. To co się nie sprawdziło, to to, że rynki wschodzące miały mocno rosnąć, a tymczasem one poza Chinami w stosunku do światowych giełd były znacznie słabsze. Małe spółki miały być lepsze – a tylko w Polsce tak się stało, z kolei spółki value rosły tylko przez kilka miesięcy. Okazało się, że – wbrew oczekiwaniom – Stany Zjednoczone znowu są najlepszymi rynkami na świecie” – powiedział.
Jak podkreślił, na świecie widoczny jest nadmierny popyt na dobra konsumpcyjne.
„Mamy nadmierny popyt na wiele dóbr, a usługi jeszcze nie wdrożyły się tak, jak powinny – jednym z efektów jest horrendalny wzrost inflacji. Surowce były jedynym aktywem, co do którego prognozowano, że to nie będzie przejściowa inflacja, mamy narastającą presję po stronie surowców energetycznych – nigdy czegoś takiego w strefie euro nie odnotowywano” – podkreślił.
Jak zaznaczył, zmienił się także charakter chińskiego eksportu.
„Mamy eksport inflacji z Chin – towary, które produkują firmy w USA mogą być droższe i nie widać możliwości, żeby spadały ceny np. frachtów. Chiny eksportują razem ze swoimi towarami inflację na cały świat” – powiedział zarządzający.
Według niego, stagflacja będzie nam towarzyszyła przez kolejne kwartały, ostatnio było tak na przełomie 2007/2008 roku i skończyło się recesją oraz bessą na rynkach akcji.
Głównym elementem, który będzie stał za stagflacją będzie nadmierny wzrost sprzedaży dóbr w Stanach Zjednoczonych.
„Nie będzie już drukowanych pieniędzy w tym roku i przekazanych na rachunki osób fizycznych – nadmiar popytu ma prawo zacząć się zatrzymać, nie będzie powtórki z nadmiernego popytu. Ponadto zapasy w USA są wyższe niż przed pandemią, może się okazać, że magazyny są pełne, a chętnych na zakup towarów z Chin nie ma tak wiele” – dodał.
Jak zaznaczył, marże w przedsiębiorstwach bardzo mocno urosły i to one powinny – w przeciwieństwie do założeń większości inwestorów – być największą ofiarą.
Niedzielewski uważa także, że koszty odsetkowe, które nie miały dotąd żadnego znaczenia, lub były nikłe, będą w większym stopniu ważyć na kosztach finansowania firm.
„To, co dzieje się w Europie i Polsce, zachodzi gigantyczna zmiana, jeśli chodzi o koszty finansowania firm, ona będzie także się działa w USA, ale i w Europie Zachodniej. Inwestorzy zakładają, że zyski firm będą wyższe o 6-7%, liczą na utrzymanie rekordowych marż w firmach, wzrost zysków firm usprawiedliwiający wzrost indeksów. Moim zdaniem, tak samo dobrze nie będzie, bo ubiegły rok nie był normalnym rokiem funkcjonowania” – zaznaczył.
Według Niedzielewskiego, redukcja marż w wielu polskich firmach jest nieunikniona, dlatego w tym roku po dwóch świetnych latach dla segmentu małych i średnich spółek notowanych na polskiej giełdzie może przyjść nieco słabszy okres – zwłaszcza w II połowie roku. Wówczas bowiem zyskowność firm stanie się namacalnym problemem.
Na rynku obligacji nawet w sytuacji niesprzyjających sygnałów płynących z USA i Europy, w tym roku w pewnym momencie dojdzie do przesilenia, tj. wyhamowania trendu wzrostu rentowności na rynku polskich obligacji skarbowych. Punkt zwrotny powinien wiązać się z wyhamowaniem wzrostu inflacji oraz końcem podwyżek stóp procentowych.
„W Polsce już tak naprawdę w dużej mierze te wzrosty się dokonały – 4% na 10-letnich obligacjach, to już jest dość dużo, jak na naszą historię, na nasz kraj” – dodał.
„To, z czym nie mieliśmy jeszcze do czynienia przez ostatnie miesiące, a mamy w ostatnich tygodniach, czyli wzrost rentowności w Europie i Stanach Zjednoczonych, który dopiero się zaczął i będzie istotnie kontrybuował do tego, że nasze rentowności też będą musiały rosnąć z 4% bardziej w kierunku 5% w I poł. roku i tego bym się spodziewał. I wtedy w scenariuszu stagflacji, przechodzącej w recesję to jest ten moment, gdy w Stanach Zjednoczonych i Europie zacznie się zmiana, dyskontowanie scenariusza recesyjnego i tego momentu, którego nikt teraz nie bierze na poważnie pod uwagę, że wielość towarów, które dopiero czekają na wyładowanie w Stanach Zjednoczonych w II połowie tego roku, pod koniec tego roku nie napotka popytu i nagle się okaże, że wiele z tych towarów będzie musiało mieć niższe ceny” – podkreślił.
Według niego, dynamika procesu inflacyjnego bardzo szybko się zniweluje, co będzie premiowało długoterminowe obligacje. Zarządzający Investors TFI oczekuje, że tak się stanie w II połowie tego roku według tego scenariusza.
„Scenariusz mniej prawdopodobny, czyli wybuchu euforii usługowej, w szczególności wybuchu inflacji usługowej odsunąłby w czasie ten moment, żebyśmy już w połowie roku wracali do obligacji. To by oznaczało przesunięcie o dwa lub trzy kwartały” – dodał.
„Ale w pewnym momencie rentowności pięciu, czy więcej procentowe dla polskich dziesięciolatków są bardzo już atrakcyjne, jeżeli chodzi o relatywną pozycję zysku do ryzyka na rynku obligacji i zysku do ryzyka dla rynku akcji, bo na rynku akcji zarabiamy średnio 10-12% z dywidendami patrząc na uśrednione wielkości przez dziesiątki lat przy zdecydowanie wyższej zmienności, niż na rynku obligacji. Jeżeli więc obligacje będą nam dawały 5-6% zysku nominalnego rocznie przez kolejnych 10 lat przy niewielkiej zmienności, która historycznie była, nieporównywalna z rynkami akcyjnymi, wtedy ten zysk do ryzyka zacznie być dla wielu inwestorów opłacalny na rynku obligacji” – powiedział Niedzielewski.
Źródło: ISBnews