Trwające ożywienie gospodarcze jest w Polsce umiarkowane, ale II połowa tego roku będzie wyraźnie lepsza, ocenia dyrektor Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych Narodowego Banku Polskiego (NBP) Jacek Kotłowski. Wskazał, że na koniunkturze w kraju ciąży słaby popyt zagraniczny, umiarkowana konsumpcja gospodarstw domowych, jednakże krańcowa skłonność do konsumpcji będzie stopniowo rosła.
„Mieliśmy dane za I kw. , tempo wzrostu oczekiwania były zbliżone do projekcji marcowej – natomiast nieco inna była dekompozycja. Spodziewaliśmy się, że wyższe będą inwestycje. Co prawda, wskaźniki koniunktury wskazywały, że to tempo wzrostu inwestycji może się obniżyć, ale wydawało nam się, że ono będzie dodatnie – okazało się, że jest ujemne. […] Konsumpcja rośnie wyraźnie niżej, niż pokazuje to wzrost dochodu do dyspozycji. Cały czas gospodarstwa domowe niechętnie wydają środki uzyskane czy to poprzez podwyżki wynagrodzeń, czy z innych źródeł. Natomiast jest wyraźnie niższy wzrost konsumpcji niż dochodu do dyspozycji” – powiedział Kotłowski podczas prezentacji projekcji NBP.
Wskazał, że na koniunkturze ogółem i produkcji przemysłowej ciąży słaby popyt zagraniczny, na co wskazują ostatnie dane, a „PMI jest na poziomie 45 pkt, właściwie poniżej tej bariery oddzielającej spowolnienie od ożywienia, czy recesję od boomu”.
„To ożywienie na razie takie dosyć umiarkowane i spodziewamy się, że druga połowa roku powinna być wyraźnie lepsza” – podkreślił Kotłowski.
Zwrócił uwagę, że dochód do dyspozycji gospodarstw domowych jest bardzo wysoki i wyraźnie wyższy niż konsumpcja.
„Stopa oszczędności gospodarstw domowych dobrowolna – mamy jej wyraźny wzrost w ostatnim czasie. Zastanawiamy się, dlaczego konsumenci w całości tych środków nie wydają. Wydaje się, że są główne przyczyny: wygładzanie konsumpcji w czasie, jeśli dochód wyraźnie przyspiesza – konsumpcja przyspiesza dużo wolniej, drugi powód to odbudowa realnych aktywów” – powiedział dyrektor.
Dodał, że „oczywiście, wysoki stopień stopy procentowej też sprawia, że gospodarstwa decydują się na oszczędzanie”.
„Spodziewamy się, że krańcowa skłonność do konsumpcji będzie stopniowo rosła” – powiedział Kotłowski.
Wskazał, że rynek pracy „jest ciasny”. Obserwowany wyraźnie słabszy popyt na pracę wynika z opóźnienia reakcji rynku pracy na dekoniunkturę, która miała miejsce w zeszłym roku.
„Rynek pracy reaguje z opóźnieniem na koniunkturę. Ten najsłabszy moment w koniunkturze, który mieliśmy w zeszłym roku – właściwie w połowie zeszłego roku, mamy pewne spowolnienie na rynku pracy. Tego może nie widać w stopie bezrobocia ze względu, oczywiście, na demografię. Natomiast spadki [są] w liczbie pracujących, co jednak jest prawdopodobnie związane ze spadkiem popytu na pracę. Widzimy to zarówno w danych z sektora przedsiębiorstw, gdzie mamy spadek liczby pracujących 0,5% – prawie 28 tys. Mamy spadek pracujących według BAEL. Widać wyraźnie, że popyt na pracę jest mniejszy. Rynek pracy cały czas jest, oczywiście, ciasny. Bezrobocie jest rekordowo niskie – 4,9% w czerwcu, ale wyraźne [jest] spowolnienie popytu na pracę” – ocenił Kotłowski.
Wskazał, że jeśli chodzi o liczbę nowych miejsc pracy – tutaj dane są „mieszane, z jednej strony spadek liczby ofert pracy, z drugiej wskaźnik wolnych miejsc pracy wzrósł”.
Źródło: ISBnews