Na rozpoczynające się już ożywienie gospodarcze w Polsce pozytywny wpływ wywiera przede wszystkim sektor przemysłowy, który nie ucierpiał na wprowadzonych restrykcjach tak bardzo, jak usługi. Przetwórstwo przemysłowe korzysta na wzroście popytu, jednak doświadcza znacznego wzrostu cen surowców i komponentów używanych w produkcji, jak również niedoboru materiałów. Nie zapowiada się, żeby sytuacja ta mogła poprawić się w najbliższym czasie, ocenia główny ekonomista Coface w Europie Środkowo-Wschodniej Grzegorz Sielewicz.
„Globalne ożywienie gospodarcze rozpoczęło się już w połowie ubiegłego roku wraz z wychodzeniem chińskiej gospodarki z pandemicznej zapaści. Przyspieszenie globalnej wymiany handlowej jest korzystne dla polskich eksporterów. W kryzysowym 2020 r. polski eksport obniżył się zaledwie o 0,3% w porównaniu z 2019 r., co było jednym z lepszych wyników na tle pozostałych krajów UE. W I kw. 2021 r. eksport towarów z Polski wzrósł o ponad 10% w porównaniu z I kw. ubiegłego roku. Ponadto, polskie firmy są coraz bardziej zaangażowane w globalne łańcuchy produkcyjne i skorzystały na poprawie koniunktury światowej. Jednak szybkie odreagowanie globalnego handlu spowodowało wyższy popyt na określone surowce i środki wykorzystywane w produkcji, co wywindowało ich ceny, a także doprowadziło do trudności w pozyskaniu niektórych komponentów” – napisał Sielewicz w publikacji pt. „Bariery podażowe hamują ożywienie gospodarcze w Polsce. Koszty poniosą konsumenci”.
Wskazał, że wyższe koszty materiałów jako wkładu do produkcji potwierdzają dane statystyczne. Wskaźnik cen produkcji sprzedanej przemysłu pozostaje we wzrostowym trendzie od września ubiegłego roku, a ostatnie dane wskazały jego znaczne przyspieszenie – w marcu 2021 r. ceny produkcji sprzedanej przemysłu wzrosły w stosunku do lutego br. o 1,3%, a w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku – o 3,9%. Natomiast w kwietniu 2021 zwiększyły się aż o 5,3% w porównaniu z kwietniem 2020 r.
„Pierwsze pozytywne informacje o możliwości wprowadzenia szczepionki na COVID-19 pod koniec października 2020 r. wywołały duży optymizm odnośnie przyspieszenia procesu ożywienia gospodarczego. W ciągu czterech miesięcy cena baryłki ropy Brent wzrosła o ponad 80%. W rezultacie zwiększyły się ceny paliw, a łączne koszty transportu wzrosły w istotnym dla światowego handlu transporcie morskim. W tym przypadku było to spowodowane nie tylko wyższymi cenami ropy, ale także brakiem kontenerów, dlatego wiele firm decydowało się korzystać z transportu lotniczego i kolejowego. Jednak wyższy popyt na te usługi również spowodował wzrost ich ceny” – zwrócił uwagę ekonomista.
Badania koniunktury, jak chociażby wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce, potwierdzają, że pomimo poprawy warunków gospodarczych niedobory podaży surowców napędzają inflację kosztów oraz cen wyrobów gotowych. Braki powodują rekordową kumulację zaległości produkcyjnych, a zgromadzone wcześniej zapasy zostały wyprzedane, wskazał także Sielewicz.
„W rezultacie głównym czynnikiem ograniczającym rozwój sektora przemysłowego w Polsce stanowią zakłócenia w łańcuchach dostaw. Zgodnie ze składowymi wskaźnika PMI, rekordowe na tle badań historycznych wydłużenie czasu dostaw odzwierciedlało wąskie gardła w transporcie. W ostatnim badaniu, przeprowadzonym w kwietniu 2021, około 44% respondentów zaraportowało większe opóźnienia w dostawach niż w poprzednim miesiącu. A odsetek ten był już wysoki w marcu (37%), ponadto przewyższył wynik odnotowany rok wcześniej, w czasie pierwszego lockdownu” – czytamy w publikacji.
Jak zauważa ekonomista, ewidentnym przykładem obecnych globalnych niedoborów komponentów, wykorzystywanych w produkcji są półprzewodniki. Od początku roku braki te są szczególnie widoczne w branży motoryzacyjnej, ale dotknęły również inne sektory. Obecna sytuacja jest spowodowana kilkoma czynnikami. Po pierwsze, ciągłe innowacje w sektorze motoryzacyjnym w coraz większym stopniu wymagają stosowania półprzewodników. W związku z tym szacuje się, że części elektroniczne stanowią obecnie około 40% kosztów samochodu z silnikiem spalinowym, co sprawia, że przemysł samochodowy uzależniony jest od układów scalonych w takim samym stopniu jak przemysł elektroniczny.
„Na początku pandemii producenci samochodów zmniejszyli zamówienia na półprzewodniki, ponieważ spodziewali się spadku sprzedaży spowodowanego niższym popytem oraz wstrzymaniem produkcji w fabrykach motoryzacyjnych. Producenci układów scalonych przestawili swoje linie produkcyjne na procesory dla elektroniki użytkowej z uwagi na gwałtowny wzrost popytu na urządzenia do telepracy, w obliczu niższej mobilności i przyspieszenia cyfryzacji globalnej gospodarki w związku z pandemią. To potwierdza jak strategiczne stały się produkty ICT zawierające półprzewodniki. Pandemia COVID-19 przyspieszyła popyt na półprzewodniki, a wiele branż i rodzajów działalności, począwszy od zastosowań związanych z dostarczaniem żywności po motoryzację, w coraz większym stopniu wymagają układów scalonych i korzystania z digitalizacji, a zatem stosowania półprzewodników. Różnica pomiędzy globalnym zapotrzebowaniem na półprzewodniki a ograniczeniami podażowymi najprawdopodobniej utrzyma niedobory co najmniej do początku przyszłego roku” – wyjaśnia Sielewicz.
Wiele firm na całym świecie ma bardzo ograniczone zapasy w trwającej fazie ożywienia gospodarczego. Taka sytuacja przyczynia się do zwiększenia i tak już napiętego łańcucha dostaw, ze względu na wspomniany powyżej silny popyt ze strony sektorów wymagających półprzewodników. W rezultacie potrzeba czasu, aby ich producenci mogli nadążyć za wysokim globalnym popytem, nawet zwiększając swoje moce produkcyjne, podkreślił.
„Oczekuje się, że niedobór ten powinien być coraz mniej dotkliwy na początku 2022 r., głównie za sprawą dwóch czynników. Półprzewodniki stały się kluczowym produktem strategicznym, zajmującym wysokie miejsce w strategii państw-producentów, zwłaszcza w kontekście wyścigu o innowacje między Stanami Zjednoczonymi, a Chinami” – dodał.
Zaznaczył jednocześnie, że niedobory półprzewodników są jednym z przykładów, z jakimi muszą się mierzyć obecnie firmy.
„Podobnie ceny surowców i koszty transportu nie powrócą szybko do poziomów sprzed roku. Jednak pole do dalszych, zwłaszcza tak dynamicznych jak w poprzednich miesiącach, wzrostów ponoszonych kosztów jest ograniczone. Ceny produkcji będą stabilizować się na wyższych poziomach, a ograniczenia podażowe będą stopniowo wygasać. Jednak w obliczu przyspieszenia gospodarczego firmy będą coraz śmielej przenosić koszty produkcji na końcowych konsumentów. W kolejnych miesiącach będzie to czynnik, który znajdzie odzwierciedlenie w inflacji konsumenckiej” – podsumował główny ekonomista Coface w Europie Środkowo-Wschodniej.
Źródło: ISBnews