Wczorajsze posiedzenie Fed było bardzo wyczekiwane przez rynki finansowe. Można powiedzieć, że pod kątem dramaturgii mierzonej zmiennością notowań nie było rozczarowania. Ani Fed, ani Powell nie powiedzieli specjalnie niczego nowego, co nie znaczy, że nie czeka nas duża zmiana.
Rynki zastanawiały się, czy Fed może czymś zaskoczyć. W grę wchodziło natychmiastowe zakończenie dodruku, który obecnie jest wygaszany. Skoro bowiem Fed chce walczyć z inflacją, po co jeszcze dokładać rynkowi pieniądza? Tak się jednak nie stało i początkowo inwestorzy wzięli to za dobrą monetę. Jednak w trakcie upływu konferencji prezesa, stało się jasne, że nie ma to nic wspólnego ze zmiękczeniem wcześniejszych zapowiedzi – wręcz przeciwnie – Powell zapowiedział, że zacieśnienie musi być silniejsze niż miało to miejsce w przyszłości. Na razie nie wiemy, co to dokładnie oznacza poza tym, że pierwsza podwyżka czeka nas w marcu – nie zostało to powiedziane wprost, ale w komunikacie pojawił się zapis „wkrótce”, a to jest praktycznie gwarancją. Kluczowe będzie jednak to, co wydarzy się później. Nie bez powodu Powell był wypytywany przede wszystkim o plany redukcji bilansu. Po raz pierwszy na konferencji po posiedzeniu mówiono o tym otwarcie. Z jednej strony Powell zaznaczał, że bilans jest o wiele za duży, a przy mocnej gospodarce można go dość szybko ograniczać. Z drugiej powiedział jedynie, że „na kolejnych posiedzeniach” będzie toczyć się dyskusja o tym, kiedy i w jakim tempie bilans zacząć ograniczać. A to dla rynków ma krytyczne znaczenie, większe niż stopy procentowe. Jeśli popatrzymy na rok 2018, gdy Fed ograniczał bilans, był to dla rynków trudny rok. Teraz rynki są bardziej uzależnione od nadpłynności, wyceny są wyższe, a Fed zapowiada szybszą redukcję bilansu. Dlatego też po pierwszej pozytywnej reakcji na zasadzie „ulgi” obserwowaliśmy pogorszenie nastrojów, a także umocnienie dolara.
Mocniejszy dolara widoczny jest na naszym rynku, gdyż nakładają się dwie kwestie – jego globalne umocnienie po konferencji Fed oraz słabość złotego spowodowana obawami o konflikt na Ukrainie. Przed nami kolejny dość ciekawy dzień. Kluczowe będą dane o amerykańskim PKB za czwarty kwartał – rynek spodziewa się solidnego odczytu na poziomie 5,5%. Jednocześnie (o 14:30) opublikowane będą dane o nowych bezrobotnych, które tydzień temu niemile zaskoczyły, także inwestorzy będą zwracać na nie uwagę. O 9:40 euro kosztuje 4,5800 złotego, dolar 4,0901 złotego, frank 4,4136 złotego, zaś funt 5,4887 złotego.
Źródło: XTB / Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista