Rynki bardzo chciały przewrócić kartkę z Evergrande i powrócić do tego, co obserwujemy od dobrego roku – wzrostów cen aktywów przy niskiej zmienności. Jak na razie to się udaje, nie przeszkodził Fed, a słabe dane z Europy zostały przeoczone.
Na azjatyckich rynkach wraca optymizm, a to dla rynków globalnych sygnał, aby zapomnieć o temacie. To efekt porozumienia, wedle którego Evergrande nie będzie musiał płacić dziś odsetek od lokalnych obligacji, a także zapowiedzi prezesa odnośnie zaspokojenia roszczeń inwestorów detalicznych. Nadal nie wiadomo jednak, czy firma zapłaci dziś odsetki od obligacji dolarowych (ponad 80mln USD), więc niewykluczone, że nastroje jeszcze się zmienią. Nawet jeśli Pekinowi uda się wyciszyć temat (a wygląda na to, że taka jest intencja), udział budownictwa mieszkaniowego w gospodarce Chin jest tak ogromny, że bez hossy na tym rynku może to być długotrwały balast dla wzrostu gospodarczego, z konsekwencjami globalnymi. Tak odległą perspektywą rynki jednak nie zamierzają się przejmować. Na ten moment widać, że inwestorzy po prostu bardzo chcą odhaczyć problem jako rozwiązany.
Wczorajsze posiedzenie Fed nie przyniosło większych zmian, zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Nieco zmienił się komunikat, potencjalnie wskazując na początek ograniczenia programu skupu aktywów „wkrótce”, czyli w domyśle podczas listopadowego posiedzenia. Natomiast po pierwsze to i tak jest bardzo późno, a po drugie Fed do niczego się nie zobowiązał. Rynek poświęcił też sporo uwagi wykresowi „kropek”, który wskazuje na podwyżkę stóp w przyszłym roku, ale warto pamiętać, że członkowie FOMC nie są równi i tak naprawdę ostatecznie decyduje prezes, a jego „kropka” z pewnością jest jedną z dolnych. Mimo takiej gołębiej postawy scenariusz zakończenia QE pomiędzy listopadem a połową przyszłego roku (jeśli do niego dojdzie, bo wcale nie jest wykluczone, że gospodarka zwolni i Fed utrzyma lub nawet przywróci dodruk) i tak może okazać się dla dolara korzystny, gdyż jednocześnie amerykański rząd znacząco zwiększy emisję długu, a zatem ściągnie z rynku nadpłynność, przy jednoczesnym potężnym dodruku ze strony EBC.
Determinacja do powrotu do normalności rynkowej jest tak duża, że inwestorzy przeoczyli słabe PMI z Francji i Niemiec, które zdają się potwierdzać, że azjatyckie problemy w przemyśle rozlewają się na inne gospodarki. Dane wpisują się w scenariusz stopniowego spowolnienia ze szczytu koniunktury, który mamy już za sobą. Dziś o 9:40 euro kosztuje 4,6165 złotego, dolar 3,9427 złotego, frank 4,2592 złotego, zaś funt 5,3814 złotego.
Źródło: XTB / Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista