Średnia odległość pomiędzy stacjami ładowania pojazdów elektrycznych w Polsce wynosi ok. 3 km, a maksymalne odległości między ładowarkami, nawet w najmniej zagęszczonych regionach kraju, nie przekraczają 50 km, wynika z analizy firmy Powerdot.
„Wyniki tego badania są zaskakujące nawet dla nas, czyli dla operatora, który buduje w Polsce na dużą skalę. Jeżeli popatrzymy na rozłożenie wszystkich stacji ładowania w Polsce, tych AC i DC, to średnia odległość między tymi stacjami wynosi 3 km, natomiast jeśli popatrzymy na medianę – to zaledwie kilometr” – powiedział dyrektor generalny Powerdot w Polsce Grigoriy Grigoriev w rozmowie z ISBnews.TV podczas Kongresu Nowej Mobilności w Łodzi. ISBnews jest partnerem medialnym wydarzenia.
Według niego, jeśli uwzględnić wyłącznie szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC), średnia odległość wynosi 6 km, a mediana, czyli odległość, która występuje najczęściej, to zaledwie 2,3 km.
„Różnica między medianą i średnią wskazuje na to, że są białe plamy. Mamy je na przykład na wschodzie Polski, województwo podlaskie, podkarpackie czy wschodnia część mazowieckiego, jak również Mazury. Największe odległości występują właśnie w tych regionach i wynoszą do 50 km. Więc najbardziej oddalone od siebie ładowarki w Polsce to maksymalnie 50 km” – dodał Grigoriev.
Według niego, w pozostałej części kraju różnice w zagęszczeniu infrastruktury ładowania nie są już znaczące. Bardzo wysoka gęstość występuje m.in. na Górnym i Dolnym Śląsku, w Małopolsce czy na Mazowszu, gdzie odległości pomiędzy stacjami mogą być liczone w setkach czy nawet dziesiątkach metrów, i to pomimo tego, że w badaniu przyjęto, że jeśli ładowarki różnych operatorów znajdują się mniej niż 25 metrów od siebie, to liczone są jako jeden punkt.
„Nasze myślenie jest takie, że stacji ładowania w Polsce jest dosyć dużo. Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę elektryków przypadających na jeden punkt ładowania, wskaźnik, którym posługuje się branża, to w Polsce wynosi on poniżej 10, czyli jest lepszy niż w Niemczech, Francji czy Hiszpanii. Pod tym względem Polska wygląda bardzo konkurencyjnie” – podkreślił szef Powerdot w Polsce.
Zastrzegł jednocześnie, że wynika to w głównej mierze z wciąż relatywnie niewielkiej liczby samochodów elektrycznych. Ok. 66 tys. elektrycznych samochodów osobowych w Polsce stanowi zaledwie 0,2% całkowitej floty pojazdów, podczas gdy np. we Francji 1 mln samochodów elektrycznych stanowi 2,7% całej floty, a w liderującej w Europie Norwegii elektryki stanowią 24% floty.
„Wyniki naszego badania oznaczają, że operatorzy stacji ładowania w Polsce zrobili dobrą robotę w ostatnich latach, bo proces budowy jest długi, zajmuje 1,5-2 lata, czasami więcej. Dzisiaj mamy wysyp nowych stacji, a będziemy ich mieli jeszcze więcej, bo szacujemy, że do końca roku będzie 10 tys. punktów ładowania, wobec niespełna 7 tys. obecnie” – wskazał Grigoriev.
Dodał, że klienci, którzy jeszcze do niedawna narzekali na niedobór infrastruktury ładowania, powinni zmienić nastawienie, bo analiza Powerdot pokazuje, że każdym elektrykiem dostępnym na polskim rynku można przejechać cały kraj, nie martwiąc się o to, że zabraknie zasięgu.
„Wydaje się, że operatorzy będą teraz stawiać bardziej na niezawodność infrastruktury, żeby te ładowarki były faktycznie cały czas dostępne” – podsumował Grigoriev.
Powerdot jest paneuropejskim operatorem stacji ładowania pojazdów elektrycznych. W sumie pozyskał już ponad 465 mln euro finansowania kapitałowego i dłużnego, aby realizować swoją misję tworzenia zrównoważonej mobilności w Europie. Działając w Portugalii, Hiszpanii, Francji, Belgii i Polsce, Powerdot obsługuje ponad 7 800 punktów ładowania w ponad 1 600 lokalizacjach. Inwestor i operator jest w trakcie tworzenia kolejnych 15 000 punktów ładowania w blisko 2 700 lokalizacjach.
Źródło: ISBnews